Strona główna

Ks. Wilhelm Porwoll

        Urodził się 5.06.1894 r. w Kuźni Raciborskiej. Gimnazjum ukończył w Raciborzu, a Seminarium Duchowne we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął 16.07.1918 r. Jako wikary pracował w Mechnicy k. Koźla w Ujeździe Śl. i w Opolu (parafia św. ap. Piotra i Pawła).
Dnia 12.05.1931 r. Kardynał Bertram mianował Ks. Porwolla kuratorem przy nowo wybudowanym kościele św. Barbary w Bytomiu, a 3.10.1932 r. został mianowany proboszczem w tym kościele. Uroczyste wprowadzenie na urząd odbyło się w tydzień później, tj. dnia 9.10.1932 r. Była to wielka uroczystość dla nowo mianowanego proboszcza i całej parafii.
Już w godzinach porannych ludność Bytomia i okolicy gromadziła się przed pięknym, nowym kościołem. Krótko po godz. 16.00 zadzwoniły dzwony i prowadzony przez sztandary przedstawiciel związków kościelnych i duszpasterstwo, nowy proboszcz, udał się do zamkniętego jeszcze kościoła.
U drzwi kościoła przywitał go Prezydent Miasta, który przekazał pozdrowienia od obywateli całego miasta. Następnie Ks. Porwoll klęcząc na stopniach u drzwi kościoła odmówił psalm "Miserere", po czym został mu przekazane klucze do kościoła. Proboszcz otworzył drzwi i świątynia zapełniła się ludźmi. Przy głównym ołtarzu Ks. vice-dziekan Strzybny przekazał nowemu proboszczowi akt inwestycji oraz dokument przekazania dóbr parafii. Ks. Porwoll zaś złożył wyznanie wiary oraz przysięgę "de sinceritate fidei". Kazanie wygłosił Ks. Schwierk, który wezwał parafian do miłości, wierności i jedności, apelował o poszanowanie nowego proboszcza. Ceremonię zakończono uroczystym "Te Deum" oraz błogosławieństwem, po czym odprowadzono Ks. Proboszcza na plebanię.
        Nowy proboszcz, jak się wkrótce okazało, był człowiekiem lubianym przez swoich parafian, cieszył się ich zaufaniem. Doskonale rozumiał ludzi, znał ich problemy - sam przecież pochodził z Górnego Śląska. Chociaż lata, kiedy objął parafie nie były łatwe, większość prac wykończeniowych kościoła stało przed nim, okazał się człowiekiem rzutkim i energicznym. W stosunkowo krótkim czasie doprowadził do końca prace wykończeniowe wewnątrz kościoła oraz wyposażył go wspaniale, (np. wspaniałe organy, dzwony), za co ceniono go jako dobrego gospodarza. Ale troska o piękno świątyni nie była jego jedyną. Jeszcze jako kurator założył w parafii liczne związki kościelne, chór, troszczył się o życie religijne parafian. Sam pełnił funkcję prezesa Związku Matek Chrześcijańskich i Chórów Kościelnych na Górnym Śląsku. Był delegatem biskupa w czasie egzaminów organistowskich w Liceum Pedagogicznym w Bytomiu, które kształciło również organistów, był kapelanem wojskowym w tym okręgu. Dnia 24.12.1937 r. został mianowany vice-dziekanem. W pamięci swoich parafian pozostał jako człowiek zawsze spokojny i opanowany. Widziano go zwykle uśmiechniętym. Bardzo podobało się ludziom, że był człowiekiem bezpośrednim. Umiał sobie zjednać ludzi i wciągnąć do pomocy w pracach, które przeprowadził. To w dużej mierze zadecydowało, że wiele elementów składających się na wystrój wnętrza kościoła, są fundacjami poszczególnych osób lub grup parafian. Był również człowiekiem bardzo pobożnym. Jego postawa i zaangażowanie w nabożeństwa kościelne i poza kościelne sprawiły, że zyskał sobie taką opinię. Brał często udział w pielgrzymkach. Jako opiekun parafialnego Koła Związku Matek Chrześcijańskich organizował spotkania dla tych matek w Domu Kultury, gdzie obok wykładów i śpiewu miał zawsze czas, aby porozmawiać z ludźmi.
        Parafianie lubili, gdy on prowadził nabożeństwa. Miał bowiem wspaniały, niemalże operowy głos, którym wzbudził zachwyt obecnych. Kiedy prace przy budowie i wyposażeniu kościoła dobiegały końca, a życie religijne wydawało się utwierdzone, nadeszły trudne dla niego lata: czas wojny oraz przemiany powojenne. Między innymi w latach wojny widział płacz tych, którzy otrzymywali wiadomości o śmierci najbliższych, odprawiał nabożeństwa za zmarłych na wojnie, w intencji pokoju. Wtedy też musiał oddać to co kosztowało go tyle trudu - piękne dzwony.
Lata powojenne były jeszcze trudniejsze. Większa część jego parafian wyjechała do Niemiec, pozostał jednak w parafii jako dobry pasterz. W lipcu 1954 r. zamieszkał w Nysie, w domu Księży Emerytów. W 1956 r. wyjechał do R.F.N. do Neckarhausen. Tam pracował jeszcze w domu starców jako kapelan. Zmarł 17.10.1973 r. W kościele św. Barbary została odprawiona uroczysta msza św. żałobna za pierwszego proboszcza tego kościoła.