Dwaj subtelni
nieprzyjaciele świętości
Z adhortacji papieża
Franciszka Gaudete et Exsultate. O powołaniu do świętości w świecie
współczesnym [fragmenty 35-62]
Pragnę zwrócić uwagę na dwa
zafałszowania świętości, które mogłyby nas sprowadzić na manowce: gnostycyzm
i pelagianizm. Są to dwie herezje, które powstały w pierwszych
wiekach chrześcijaństwa, ale wciąż są alarmująco aktualne. Także dzisiaj serca
wielu chrześcijan, być może nie zdając sobie z tego sprawy, dają się
zwieść przez te zwodnicze propozycje.
Cechą charakterystyczną
gnostyków jest przekonanie, że dzięki
swoim wyjaśnieniom mogą uczynić doskonale zrozumiałą całą wiarę i całą
Ewangelię. Absolutyzują swe teorie i zmuszają innych, by podporządkowali
się rozumowaniu, którym oni się posługują. Czym innym jest zdrowe i pokorne
wykorzystywanie rozumu do refleksji nad nauczaniem teologicznym i moralnym
Ewangelii; czym innym natomiast jest próba zredukowania nauczania Jezusa do zimnej
i surowej logiki, która dąży do panowania nad wszystkim.
Kiedy ktoś ma odpowiedzi na
wszystkie pytania, pokazuje, że nie podąża właściwą drogą i możliwe, że
jest fałszywym prorokiem, który używa religii dla własnej korzyści, w służbie
swoich elukubracji psychologicznych i mentalnych. Bóg nas nieskończenie
przerasta, zawsze jest zaskoczeniem i nie my decydujemy o tym,
w jakich okolicznościach historycznych można Go spotkać, bo nie od nas
zależy czas i miejsce, i sposób spotkania. Ten, kto chce, aby wszystko
było jasne i pewne, usiłuje zapanować nad transcendencją Boga.
Często mamy do czynienia z niebezpiecznym
zamętem: przekonaniem, że ponieważ wiemy coś lub możemy wyjaśnić to za pomocą
pewnej logiki, jesteśmy już święci, doskonali, lepsi od "ciemnej masy".
Św. Jan Paweł II ostrzegał tych, którzy w Kościele mają możliwość
otrzymania głębszej formacji, przed pokusą rozwijania "swoistego poczucia
wyższości wobec innych wiernych". Jednakże w istocie to, co sądzimy,
iż wiemy, zawsze powinno stanowić motywację, by lepiej odpowiedzieć na miłość
Boga, ponieważ "uczymy się po to, aby żyć: teologia i świętość są
nieodłącznym dwumianem".
Gdy św. Franciszek z Asyżu
zobaczył, że niektórzy z Jego uczniów nauczali doktryny, chciał uniknąć
pokusy gnostycyzmu. Zatem tak napisał do św. Antoniego z Padwy:
"Uważam to za dobre, że wykładasz świętą teologię barciom, byle byś tylko
podczas tego studium nie gasił ducha modlitwy i pobożności".
Rozpoznał on pokusę przekształcenia chrześcijańskiego doświadczenia w zbiór
intelektualnych spekulacji, które w końcu oddalają nas od świeżości
Ewangelii.
Osoby odpowiadające tej
mentalności pelagiańskiej "w
ostateczności liczą tylko na własne siły i stawiają siebie wyżej od
innych, ponieważ zachowują określone normy, albo ponieważ są niewzruszenie
wierni pewnemu katolickiemu stylowi czasów minionych"
Katechizm Kościoła Katolickiego
przypomina nam, że dar łaski "przerasta zdolności rozumu i siły
ludzkiej woli oraz każdego stworzenia", i że "w znaczeniu ściśle
prawnym nie istnieje ze strony człowieka zasługa względem Boga. Nierówność
między Nim a nami jest niezmierna". Jego przyjaźń przerasta nas
nieskończenie, nie może być kupiona przez nas poprzez nasze uczynki i może
być jedynie darem Jego inicjatywy miłości.
Aby tego uniknąć, warto często przypominać,
że istnieje hierarchia cnót, która zachęca nas do poszukiwania tego, co
najistotniejsze. Jesteśmy wezwani do bacznej troski o miłość: "Kto
bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo [...] miłość jest doskonałym
wypełnieniem Prawa" (Rz 13,
8.10). Bo "całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego
jak siebie samego" (Ga 5,
14).